|
|
Autor |
Wiadomość |
Krasnal
Moskwicz Zwyczajny
Dołączył: 18 Lut 2008
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wola Okrzejska/Siedlce/Wawa Płeć:
|
Wysłany: Nie 19:12, 20 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
jako że wrócilam (chyba) jako pierwsza z festiwalu,pora zebym cos naskrobala,po dlugich przemysleniach...
zaczynajac od poczatku:
podroz do Jarocina,dosyc dluga ale za to w doborowym towarzystwie(wesoly pociag:)),dzialo sie to i owo w naszym przedziale,pilo sie soczki,tigera i wystrzalowa wode mineralna,ktora straszyla innych podroznych
po dotarciu na jarocinski dworzec pkp,dolaczylismy do duuuzej grupy ludzi podazajacych na pole festiwalowe...po drodze na jednym ze skrzyzowan napotkalismy Higue(pozdros senior!) i dalej ruszylismy ulicami miasta...po dotarciu na miejsce rozlozylismy namioty na konkurencyjnym polu namiotowym wsrod mrowek i innych owadow i bylo sympatycznie....chwila odpoczynku i ruszylam w strone autobusow do pobierania krwi,swoja droga do ostatniej chwili nie sadzilam ze odwaze sie oddac krew(moj pierwszy raz),ale w ostatecznosci dalam rade,przy wsparciu kolezanki ktora trzymala mnie caly czas za noge,bo za reke sie nie dalo ,od razu po wyjsciu z autobusu ruszylysmy dolaczyc do ogromniastej kolejki czekajacej aby otrzymac kolorowa opaske i oficjalnie rozpoczac festiwal ! szybciutko przecisnelismy sie na poczatek i ruszylismy pod scene posluchac Kumka Olik. Nastepnie bylo juz tylko oczekiwanie na KŚ...pod scena spotkalismy Mgłe i Dredzika !(super ze Was spotkalam,fajnie siedzialo sie kolo Mega Buly,gawedzilo i pilo cole ave !)..no i zaczelo sie! Koncert KŚ-najlepsze 30 min jakie w zyciu przezylam,bylo nieziemsko,genialnie ! no i jeszcze nigdy nie mialam tyle kurzu na swoim ciele...jak to pozniej powiedzial napotkany ludek:"KŚ powinni byc gwaizada wieczoru!" i w stu procentach zgadzam sie z nim!...
po koncercie kolejne spotkanie w ogrodku browarowym-tudziez coca-colowym,spotkanie z nowonapotkanymi forumowiczamii-pozdrowka Czufinka i Zuchu ! i chlopakami z zespolu...pozniej juz tylko krecilismy sie,siedzielismy,gadalismy niekiedy brykalismy po scene i tak do 1 w nocy...niektorzy poczuli sie zmeczeni i poszli spac i takim oto sposobem z forum ludziska mi znikli a ja razem z kolezanka obejrzalysmy kawalek filmu i o 3 ruszylysmy na autobus...no i takim o to sposobem dotarlam po 14 do domu ....Uff
podsumowujac...moj pierwszy festiwal-bardzo udanym,aczkolwiek zrazil mnie dobor zespolow(artystow) tego dnia,raz byl czad i duzo kurzu pod scena,skakansko brykansko i pogo,a za chwile smecenie...i tak na przemian-jakos to mi nie pasilo.no i ochroniarze,ktorzy nie chcieli mnie wypusci jak na wystepie Renaty Przemyk prawie zemdlalam,ale ostatecznie skonczylo sie dobrze.
No i tyle relacji ! Cezkam na powrot reszty forumowiczow i ich wrazenia z calego festiwalu !
i podziekowania: Skolomon-za wspolna podroz i towarzystwo(jak zawsze genialnie!),Non Bon Ton(szacuceczek kolezanko koncertowa),Magła,Dredzik,Czufinka,Zuchu,Higua-forumowicze rzadza ,oczywiscie dla chlopczkow z KŚ-mersi !i dla tych wszystkichnie zrzeszonych z forum, ktorzy towarzyszyli mi w dordze jak rowaniez na koncertach,a nawet ratowali mi zycie(dzieki Wiewiora-moja najlepsza towarzyszko koncertowa!)...jak kogos pominelam przepraszam
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
dredzik
Czarny Rosjanin
Dołączył: 30 Lip 2006
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: stąd
|
Wysłany: Pon 8:31, 21 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
a ja tylko napiszę... [link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Skolmon
Czarny Rosjanin
Dołączył: 12 Lip 2007
Posty: 422
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Siedlce Nr buta: 48 Płeć:
|
Wysłany: Wto 12:51, 22 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Ała...
Co to były za trzy dni. Co to były za trzy wieczory. Co to były za trzy noce!
Tak wkręciłem się w ten bądź co bądź totalnie inny świat, że powrót do zwykłej rzeczywistości sprawił, że zacząłem - cytując - "zagryzać powieki" w bezsilności.
Co po pierwsze - niekwestionowaną królową festiwalu była dla mnie Renata. Jej występy (zarówno solowy jak i z Grabażem Na Lachy) to była zwalająca na kolana i hipnotyzująca poezja. Niesamowity (mistyczny?) klimat i stonowana, ale jednocześnie nieokiełznana energia. Odpłynąłem. Oklaski na stojąco dla Pani Przemyk.
Heh, "Kochana" zaśpiewana (czy raczej rozpaczliwie wydarta) przez Dredzika, mnie i NonBonTona przebiła nawet oryginalne wykonanie z Kaśką Nosowską Ktoś chce filmik?
Co po drugie - odkryciem tegorocznego Jarocina było dla mnie The Subways. Zespół bezpardonowo rozłożył mnie na łopatki i gilgotał po klacie. Rock'n rollowy przypierdol w pełnym tego słowa znaczeniu. Wokalistą po prostu rzucało po scenie, pod sceną i prawie nad sceną. "Jarocian, KLACZCIE!" Rewelacja. No i ta blond dzieweczka, przez cieniutki głosik ochrzczona dalej Cikulinką .
Co po trzecie - "Zakazane Piosenki". Nasłuchałem się sporo psioczenia na ten projekt, a naprawdę zajebiście mi się podobało. "Idzie wojna" Siekiery w wykonaniu Przemykowej i Grabaża oraz Grabaża i Budzyńskiego (bo z Budzyńskim to potem śpiewał, nie?) śni mi się po nocach. Wizualizacje z klockami Lego tworzyły wspaniały surrealistyczny klimat dla tego niezwykłego koncertu.
Nosowska z chórem, zakończenie Muszego koncertu z dzieciaczkami z Festiwalowego Przedszkola, czy świetny koncert Kultu to też materiał na wspaniałe wspomnienia.
No i Końce, nasze Końce. Chłopaki kochane, mimo że tak krótko, to zagraliście naprawdę, że ho ho. Słyszało się potem sporo opinii, że zasłużyliście na pełnowymiarowy koncert na tym festiwalu. A "Mizeria" była bardzo miłą niespodzianką.
Równie miło było zamienić potem dwa i pół słowa pod MegaBułą.
Co mnie jeszcze cieszy niemożebnie, to fakt, że napotkałem tylu forumowiczów. Wprawdzie potem żeśmy się pogubili i dłuższą dobrze oprocentowaną integrację znowu ch&%$ strzelił, ale i tak było fajnie Was napotkać (Higua - nie ma to jak nasze powitanie na środku skrzyżowania tuż przed radiowozem ). Pozdro Mgła, Dredzik, Higua, Czufa, Zuchu, no i oczywiście Krasnalu i NonieBonieTonie (jak ja uwielbiam Cię odmieniać na tym forum ). Szukajcie się na zdjęciach, link poniżej.
Oi !
PS: Ku*wa, niech mnie ktoś powstrzyma od tego rozpisywania się...
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
zuchu
Przyjaciel
Dołączył: 25 Kwi 2006
Posty: 605
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź Płeć:
|
Wysłany: Wto 15:27, 22 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Przeżyłem pierwszy Jarocin. Wyjazd planowany był od jakiegoś czasu, kiedy tylko dotarł karnet w euforii oczekiwałem na datę wyjazdu. Nie zawiodłem się na niczym - koncertach, organizacji i na tym co najlepsze na letnich plenerach, czyli towarzystwie i piciu. Do tego basen znajdujący się w okolicy miejsca imprezy, który był strzałem w dychę. Dobrze orzeźwiał i stawiał na nogi mocno wymęczony organizm. Tyle alkoholu wszelakiej maści nie przyjąłem na pewno nigdy.
Koncerty, które mnie najbardziej interesowały zaczęły się od występu KŚ. Naprawdę mówiąc obiektywnie było przezajebiście. Ludzi sporo, a to mnie też zawsze interesuje. Widać tendencję wzwyżkową na co czas najwyższy. Jedyny minus - krótko, ale wiadomo.
Renaty Przemyk na codzień nie słucham, ale to co pokazała to klasa przynajmniej europejska. Uważam ją za artystkę wybitną i to udowodniła tym koncertem.
Impra pod mega bułą była mega za co dzięki forumowiczom i panu Jackowi S.
Dzień drugi - wspomniany basen, następnie popijawka ze spotkanym Higuą i Skrzypolem i w końcu traf chciał, że na małą scenę wyszedł Chemical Garage z Wodzisławia Śląskiego których pierwszy raz usłyszałem na imprezie w której maczałem palce. Kolesie grają zajebisty californian punk i klasę pokazali. Dostali wyróżnienie od dziennikarzy. Po koncercie wokalista mnie skojarzył, a potem to wioska z piwem była głównym miejscem po wybranych koncertach.
Dużą scenę zacząłem od Cool Kids Of Death, których nie słyszałem na żywo od roku. Zrobili świetną rozpierdolkę, ludzi pod sceną było mnóstwo, pogo krwawe. Uwielbiam ten zespół.
Potem Vavamuffin. Na ich słabym koncercie jeszcze nie byłem. Klasa sama w sobie.
Następny epizod to Zakazane piosenki. Już skreśliłem ten zespół po wiosennych koncertach, gdzie wiało nudą po całości. Zastanawiałem się co się stało z tak fajnym zespołem. A tu pan Grabaż mnie zaskoczył i znowu jest moim idolem. Oświetlenie, wizualizacje, goście i sam Grabaż krzyczący do publiki "Kocham Was" - mistrzostwo. "Na kształt dziecka" póki co mój faworyt.
Dzień trzeci - rozpoczęty od basenu, następnie wypad na miasto. Powałęsaliśmy się trochę. W końcu usiedliśmy w fajnym ogródku, gdzie po chwili znaleźli się też Higua, Skrzypol i Mały. Tempo było zawodowe. Po dobrych kilku godzinach udaliśmy się na koncerty. Wróć. Już mieliśmy iść, gdy ktoś wspomniało winie. Więc było wino, chwilę wcześniej wiśniówka, piwa, znowu wino. Dopiero wtedy udaliśmy się na koncerty, bo chciałem zobaczyć na żywo Muchy, bo okazji nie miałem jakoś, a zespół bardzo lubię. Dyrektor Wiraszko i spółka nie zawiedli mych oczekiwań i zagrali dobrze, Ludzi na ich koncercie było niemało, co mnie zaskoczyło i ucieszyło.
Następnie Tilt, The Subways opuściłem a szkoda, bo napatoczyłem się na chłopaków z Chemical Garage. Ale z daleka The Subways dało radę.
No i deser - Kult. Kazik znów w formie. Podreperował się - to było widać. Ponad 2 godziny wspaniałej setlisty wysłuchanej pod barierkami ze Skrzypolem i Mgłą. Piękny występ. Po nim jeszcze zakupiliśmy kolejne części szafy za które dostaliśmy następne piwa i tak trzeba było zakończyć tą imprezę na którą za rok jak dożyję jadę bankowo.
Genialne "mini-wakacje". Anarchia jednym słowem.
Szacun dla wszystkich napotkanych, dla tych z którymi pobyło się krócej, dla tych z którymi dłużej.
Ostatnio zmieniony przez zuchu dnia Wto 15:28, 22 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
mgła
Moskwicz Zwyczajny
Dołączył: 02 Kwi 2006
Posty: 272
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Chodzież/Wrocław Płeć:
|
Wysłany: Wto 19:44, 22 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Było re-we-la-cyj-nie pod każdym względem!
Spotkanie pod mega bułą, afterowanie z Dżekim i Chemical Garage, imprezowanie ze Skrzypolem i Małym, namiotowanie z Czufą, Zuchem i Dredzikiem, opalanie (wyglądam jak poparzona), słuchanie opowieści niezwykłych (Higua ) i wygłaszanie własnych ("to nie jest problem problemu"), spotkanie licznych starych znajomych i poznanie sporego grona nowych ludzi (z naciskiem na czwórkę NonBonTon, Krasnal, Skolmon i last not least Dredzik), mnóstwo świetnych koncertów (Koniec Świata nieprawdaż, Nosowska z chórem, Cool Kids of Death, Lao Che, Zakazane strachowe, Asian Dub Foundation, Blood Red Shoes, Muchy z dzieciakami, Tilters, Kult) w tym kilka występów (Renata Przemyk, The Subways) niestety słuchanych z daleka ...ze względu na pierwsze w życiu (przejście z opcji "abstynent" do opcji "abstynent, ale nie fanatyk" , najlepszy był polecony przez Czufę "napój alkoholowy na bazie rumu o smaku limonki" ) - niczego mi nie zabrakło i dzięki tym wszystkim, którzy mi fundowali pićko i jedzonko
Dziękuję kilku osobom za linki do kompromitujących materiałów, czekam na kolejne od pozostałych
Za rok też chcę jechać
Tradycyjna dłuższa relacja (się gra się ma - niektórzy już wypytują ) będzie gdzieś w piątek, bo jutro i pojutrze jestem poza domem bez netu
PS. Przez to forum mam do "Jak aniola głos" Feela jeszcze większą awersję niż przedtem
Ostatnio zmieniony przez mgła dnia Wto 20:11, 22 Lip 2008, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Skolmon
Czarny Rosjanin
Dołączył: 12 Lip 2007
Posty: 422
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Siedlce Nr buta: 48 Płeć:
|
Wysłany: Śro 10:15, 23 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
mgła napisał: | PS. Przez to forum mam do "Jak aniola głos" Feela jeszcze większą awersję niż przedtem |
Ja przez Dżekiego.
|
|
Powrót do góry |
|
|
NonBonTon
Głęboko Zakorzeniony
Dołączył: 14 Lis 2007
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: MMz/Wwa Płeć:
|
Wysłany: Śro 11:01, 23 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Ja to chyba za stara jestem, żeby pisać tyle, co większość z Was...
Ale cosik trzeba <Twisted> Jarocin 2008r. był tak naprawdę pierwszą okazją do forumowej integracji między obozami, bo na zwykłych koncertach zawsze za mało było na to czasu. Duży plus.
Odnośnie muzyki - mi się podobało zróżnicowanie tonacji, bo można było liczyć i na ewentualność kontuzji i na chwile wytchnienia. Nie mogłam pozbyć się maniery porównywania z Węgorzewem, ale refleksjami się podzielę. Nosowska w Jaro dała koncert, a nie odśpiewała; Grabaż na lachy dodał czadu i podkręcił basy, ale jak myślicie, że Kult był mistrzostwem, to żałujcie, że nie zachaczyliście o Eko Union of Rock.
The Subways było dla mnie wcześniej zjawiskiem nieznanym, a najlepiej nawiązywało do tradycji festiwalu punkowego z całej dużej sceny chyba. Tak muzyką jak zachowaniem. Wokalista na rusztowaniu, wokalista na scenie, na głośniku, na bębnie, na tłumie... jakoś tak szybko zmieniał miejsce pobytu. A blond dziewczynka była urocza. Pewnie połowie uczestników jeszcze kilka dni się śniła.
Za rok jadę. For sure.
P.S. Obiecane pozdro dla Forum od mojej łydki (wersja szybka)!!!
Ostatnio zmieniony przez NonBonTon dnia Śro 11:16, 23 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
marusia
Głęboko Zakorzeniony
Dołączył: 12 Mar 2008
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Rawa Mazowiecka/ Wrocław
|
Wysłany: Czw 17:50, 24 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Krasnal napisał: | chwila odpoczynku i ruszylam w strone autobusow do pobierania krwi,swoja droga do ostatniej chwili nie sadzilam ze odwaze sie oddac krew(moj pierwszy raz),ale w ostatecznosci dalam rade,przy wsparciu kolezanki ktora trzymala mnie caly czas za noge,bo za reke sie nie dalo |
a dużo Ci tej krwi pobrali? bo ja też bym chciała oddać swoją ale się troche boje xD
|
|
Powrót do góry |
|
|
Krasnal
Moskwicz Zwyczajny
Dołączył: 18 Lut 2008
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wola Okrzejska/Siedlce/Wawa Płeć:
|
Wysłany: Czw 18:11, 24 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
dokładnie 450 ml...prawie pół litra mam nawet zdjęcie woreczka z moją krwią
|
|
Powrót do góry |
|
|
mgła
Moskwicz Zwyczajny
Dołączył: 02 Kwi 2006
Posty: 272
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Chodzież/Wrocław Płeć:
|
Wysłany: Sob 1:57, 26 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Czy naprawdę nie umiesz sobie odmówić przeczytania tego ? Kto to przeczyta w całości, ten jest godny miana osoby bardzo cierpliwej i wytrzymałej
A i tak relacja będzie mniej szczegółowa niż zwykle gdyż:
1.działo się zbyt dużo jak na pamięć jednego człowieka
2.z przyczyn niezależnych nie pisałam relacji na świeżo
3.starość nie radość
4.obiecałam, że zacznę pić jak się obronię, com i uczyniła
I nie będzie podziału na część koncertową i pozakoncertową, bo się wszystko wymieszało Na pewno wiele rzeczy jest nie po kolei ...ale liczę na to, że inni pamiętają kolejność wydarzeń też niedoskonale Podziękowania są dla wszystkich osób, nie tylko z tego forum, ale pisałam to w Wordzie kilka godzin i juz nie chciało mi się wycinać
PIĄTEK, 18.07.2008
Wstaję o piątej rano, by na spokojnie się dopakować i sprawdzić, czy wszystko wzięłam. Jak często w ostatnim roku akademickim zabieram się do Poznania z Tatą jadącym do pracy. W Poznaniu jadę autobusem do Kaloryfera ...by pożyczyć słynny dla wtajemniczonych jednoosobowy namiot Umawiamy się na późniejsze spotkanie i jadę na dworzec, gdzie na peronie i w samym pociągu witają mnie całkiem spore zasoby policyjne Z pociągu jadąc przez Poznań Krzesiny widzę akrobacje (i słyszę huk) pięciu F16 (muchowe "samoloty z papieru").
W Jarocinie pieszo docieram na pole namiotowe, krótką chwilę czekam na kartę meldunkową (później przybyli ludzie stali nawet kilka godzin) i znów sobie gratuluję pomysłu wczesnego przyjazdu. Ale nie jestem pierwsza - na polu już od czwartku tkwią Czufinka i Zuchu. Jest czas na gorące powitania (Czufy wieki nie widziałam!), rozbicie mego namiotu przez Czufinkę, dziwne zdjęcia i filmy (hmmm), nie mniej zastanawiające teksty, "artystyczne" wykonywanie przez Zucha hitu Feela "Jak anioła głos" (nagrywałam ...ale raczej dobrze dla świata że się nagrało źle ), na odtrutkę chwilami też było śpiewanie "Czeskiego snu" i ...CKOD (to było Afterparty tytułowe z ostatniej płyty chyba?)
Podczas picia mojego pierwszego piwa w życiu (hehe) z okazji zostania wykształciuchem dociera na pole namiotowe Dredzik. "Odbieram" go spod wejścia, a po powrocie okazuje się, że Czufa i Zuchu zdążyli zasnąć przez siedem minut (i jak się później okazało zdążyli też nabyć pierwsze nie ostatnie oznaki zbyt mocnej opalenizny). Budzimy niemiłosiernie ekipę. Czufa ofiarowuje się jako fachowa pomoc do rozbijania namiotu ...i nie wierzy, że Dredzik zaczyna od zewnętrznej warstwy
Dalej leniwie płynie czas - słuchamy z pola zespołów z małej sceny, bywalcy pokazują mistrzowskie tempo w piciu piwa, próbujemy jedzenia z pola (hot-dogi i hamburgery okazały się takie sobie, zapiekanki były lepsze), gadamy jakieś głupoty czyli jest świetnie, zachwyceni są zwłaszcza ci od: "a teraz bym siedział/a w pracy i robił/a to i tamto"
Gdy nadchodzi czas otwarcia dużej sceny ruszamy z Dredzikiem po opaski, po drodze widzimy z daleka kogoś bardzo wysokiego i w pomarańczowej koszulce - Kaloryfera łatwo znaleźć nawet w tłumie na Woodstocku, co dopiero na Jarocinie Jego rzeczy trafiają do niby mojego (a naprawdę jego ) namiotu i idziemy pod scenę. Stajemy w długiej kolejce, dobrzy ludzie mówią, ze druga jest krótsza, Kaloryfer nie wierzy i zostaje, my idziemy sprawdzić i okazuje się drugiej kolejki brak i wchodzimy od razu Oglądamy z Dredzikiem stoiska, kupujemy czarne koszulki jarocińskie (to był mój największy zakup podczas wyjazdu, ze względu na ograniczone fundusze i postawę "na sępa" to był mój najtańszy wyjazd od lat ). Ładniejsze były koszulki czerwone, ale były tylko dziecięce i w największe rozmiary XXL mieściły się tylko tak drobne dziewczyny jak taka Czufinka na przykład Kaloryfer też w końcu do nas dołącza. Zaczynają się koncerty.
Kumka Olik - rok temu podobało mi się bardziej i jakoś mnie tym razem nie porwali.
Spotykam Brakola i ucinam sobie pogawędkę
Napszykłat - czuję się obok Kaloryfera jednym z najstarszych fanów tego zespołu (kto o nim słyszał trzy lata temu?), więc idę pod barierki i dobrze się bawię. Zespół ciągle ewoluuje, zaczynał od hip-hopu, teraz jest to już raczej psychodelia tak porypana, że chyba ogółowi się nie podoba jak mnie - osobie o raczej dziwnych gustach
Gdzieś między Napszykłat a Końcami spotykam Farbenkę, Persa i Pesto. Tuż przed tym bardzo oczekiwanym kolejnym występem widzę osoby znane mi ze zdjęć (wiwat forumowe avatary plus fotki na naszej-klasie ) i spotykam Krasnala, NonBonTon, Skolmona wraz z pozaforumową niestety (jeszcze?) Wiewiórą. Czufy i Zucha nie widzimy - po fakcie okazało się, ze stali blisko nas jednak bardziej na lewo, dzięki czemu nie trafili chcąc nie chcąc w środek kotła ...jak my Nigdy więcej NA KONCERCIE PLENEROWYM nie stanę na środku naprzeciwko wokalisty - takie rzeczy to tylko w klubie, w plenerze trzeba stanąć na boczku, a i tak możesz mieć pecha i może Cię porwać kocioł boczny (tak jak się zdarzyło mnie i innym na Lao Che ale o tym później) Na lewo od nas sytuuje się także Farbenka z aparatem (jak można było zrobić przyzwoite zdjęcia w takich warunkach nie mam pojęcia)
Koniec Świata - rewelacyjny choć krótki występ (ale mimo tej "krótkości" o dziwo zmieściła się w zestawie rzadko grana "Mizeria"). Wraz z większością forum trzymamy się w naszym pechowo wybranym miejscu, wydzieramy się ...i próbujemy przeżyć w niewiarygodnym pyle i ścisku Cała publiczność przyjmuje występ wspaniale. Po prostu Końce(rty) są zawsze świetne.
Waglewscy - miałam słuchać i polubić, bo ktoś konkretny z godzinę mi raił ten koncert ...ale były inne priorytety. Po szybkim pogubieniu się forum jednak esemesowo zbieramy się w jednym miejscu (róg mega buły i gofrów ) i zaczyna się niezwykły cud-miód after
Kryzys - słucham jednym uchem z terenu piwnego, ale jakoś wokal mi nie podchodzi choć świetnie było usłyszeć tyle znanych utworów w oryginalnym wykonaniu (taką "Dolinę lalek" na przykład...)
A tymczasem ...na afterze trwa w najlepsze: robienie zdjęć grupowych i w parach w niezliczonej ilości układów, fundowanie i picie piwa (eh), fantastyczne dialogi (Dżeki wodzirej był w fantastycznej formie - skróty myślowe istotnie godne dobrego tekściarza ) i w ogóle ciekawe rozmowy, z których można było sporo wynieść ...ale pamięć już nie ta Pamiętam o elastycznych biustach, o tym, co się ogląda w ubikacji i nie chce oglądać poza nią i że było dużo o głupotach i trochę o muzyce Czepek też jest przez chwilę, ale potem musi zmykać, Szymek też pojawia się kilka razy ...podczas tej naprawdę długiej imprezy Do Dżekiego co chwila ktoś podchodzi i prosi o wspólne zdjęcie, raz dla odmiany podchodzi ktoś i prosi ...o drobne na piwo
Renata Przemyk - niestety nie słucham spod sceny, ale nawet to co słychać z daleka świadczy o tym, że był to obiektywnie chyba najlepszy koncert całego festiwalu. Ci co byli pod sceną, potwierdzają "Kochana" rozkłada na łopatki wszystkich.
A after trwa..
Ale w którymś momencie Dżeki gdzieś się gubi (wtedy właśnie ponoć Krasnal i Wiewióra go widzą przed swym wyjazdem), Skolmon gdzieś tam szaleje, Czufa, Zuchu i Dredzik idą spać ...a ja i NonBonTon idziemy na koncert następny.
Nosowska - początki są jakieś smętne (zaczynam przysypiać!), ale koncert rozkręca się i końcówka jest już świetna, zwłaszcza podoba mi się występ z chórem. To, ze nie starczyło czasu na bis jednak boli
Brett Anderson - słucham kilka dźwięków i decyduję się iść spać (oto recenzja ) Ci co przesłuchali całość zwykle następnego dnia nie oceniali lepiej, choć pewnie były i wyjątki.
Kaloryfer odbiera swe rzeczy i ...jedzie do Poznania się wyspać, by następnego dnia wrócić Ja zasypiając w namiocie słyszę przez sen film o Jarocinie oczami esbecji i żałuję, że nie mam siły by wstać i go obejrzeć (to było pasjonujące - esbecja uważała punkowców za sektę, a na przykład zbierających na wino ...za czujki paramilitarystycznej w ich oczach organizacji zdolnej obalić komunizm [!] ) Zasypiam -jest pierwsza (w sumie jest to już sobota, ale dla mnie to wciąż pierwszy dzień festiwalu).
I na tym mój pierwszy dzień się nie kończy Dokładnie o trzeciej budzą się (i przy okazji budzą mnie) moi sąsiedzi. Wołają mnie, ja odkrzykują że mi ciepło, a jak wyjdę to będzie mi zimno (logiczne?) i nie wychodzę. Ale czemuż miałabym spać, skoro noc taka piękna i inni nie śpią? PRZEZ DWIE GODZINY niemal non stop Zuchu śpiewa tuż koło mego namiotu (wszystko słychać idealnie) "Jak anioła głos" i włącza mi się opcja nienawiść (do końca życia mam obrzydzenie do tego utworu). Po raz pierwszy w życiu mam ochotę Zucha udusić Słyszę wszystko - śpiewy, nocne Polaków rozmowy (dialogi ze "Słodko-gorzkiego" ! ), dwie kolejki piwa, zapiekanki, dowcipy, nawet śpiewy sąsiednich kibiców Lecha - wszystko, bo Czufa niby nic, ale co chwilę woła "mgła nie śpij" Jak dobrze, że o piątej zachciało im się spać Lojalnie uprzedzam wyżej wymienioną dwójkę forumowiczów (bo Dredzik też sąsiad ale spał spokojnie w swym namiocie), że jeszcze jedna taka noc wbrew mojej woli, a mogę nie pohamować swojej agresji, której bogate zasoby uzbierałam przez moje dość spokojne na co dzień życie - a wtedy świat się zdziwi Co innego zarywanie nocy za moją zgodą czy wręcz namową
SOBOTA, 19.07.2008
Jakoś słabo pamiętam ten poranek - pewnie dlatego, że ciut byłam niewyspana Ale po dojściu do siebie wybieramy się wspólnie na zakupy - drogą dłuższą, bo Czufa i Zuchu chcą zobaczyć, gdzie jest basen, na który później dwa razy poszli i byli bardzo zadowoleni Znajdujemy sklep samoobsługowy Maraton z bardzo miłą obsługą (nie pamiętam, kiedy ostatnio kasjerka pakowała mi zakupy) i niektórzy zaopatrują się w pieczywo i nabiał, a reszta w piwa Idziemy na rynek, jemy śniadanie na ławce i wracamy. Mijamy teren poprzednich festiwali i Dredzik nieśmiało proponuje obejrzenie, ale tylko on był w dobrej formie (bo tak jakby normalnie spał w przeciwieństwie do reszty) i zostaje przegłosowany przez leniwą większość.
Po przyjściu na pole Czufa i Zuchu idą na pływalnię, a ja z Dredzikiem się opalamy (dziś mi schodzi skóra z twarzy, ramion, a nawet ...z uszu ). Dredzik idzie poszukać ekipy skolmonowej i daje znać, ze oni opalają się pod małą sceną, która właśnie rusza, więc dołączam do nich. Częstują mnie piwem (dobrym , chociaż niby tradycyjnie śląskim, według hasła reklamowego ...a produkowanym w Warszawie ) i bitą śmietaną w sprey'u [!!!] Pojawiają się Czufa, Zuchu, poznaję Skrzypola fundującego wszystkim zawrotne dla mnie ilości piwa I wtem na małej scenie zaczyna grać pewien zespół, o którym już od początku Zuchu opowiadał, jaki to jest fantastyczny i niesamowity (bo go słyszał wcześniej na Łódźstocku), ale jakoś (zupełnie nie wiem czemu ) nikt mu nie wierzył. A się okazało, że może nie zawsze, ale czasami Zuchu ma rację
Chemical Garage - sensacja i odkrycie festiwalu jak dla mnie. Nudzący się pod małą sceną ludzie zaczynają pogować, z trudnością dobijam się pod barierki i łapię bakcyla. Kalifornijski punk? Mnie się podoba to co słyszę że hej I nie tylko mnie (długo później spotykam niewidzianą od poprzedniego dnia Farbenkę, która pyta, czy słyszałam taki fajny zespół ...Chemical Garage )
Po koncercie niemal całą ekipą od razu "atakujemy" zespół - Zuchu bierze demo, Skrzypol bierze od zespołu namiary, ja biorę udział w rozmowie Bartek wokalista okazuje się super gościem, co później okazało się być regułą w tej kapeli, ze grają w niej sami ciekawi ludzie i nawet braci fajnych mają (ale o tym później) Stwierdzamy, że należy się chłopakom, by przez chwile poczuli się jak gwiazdy i robimy sobie z nimi niezłą sesję zdjęciową.
Idziemy na teren festiwalowy - po drodze spotykam Farbenkę i w końcu poznaję Wiwaldiego, siadamy do piwa (kurczę, znowu? to już moje trzecie tego dnia ) ...i przy piwie spotykamy Bartka wokalistę. Opowiada o urokach promowania nieznanej kapeli i w ogóle mówi tak ciekawie że nawet ja gaduła słucham i nie przerywam Dredzik częstuje mnie jakimiś żelkami (?) i pierwszy raz na tym festiwalu (i na szczęście po raz ostatni) robi mi się niedobrze, na szczęście bez efektów ubocznych. Gdzieś w tle gra...
CF98 - kolejny koncert nie pod sceną, ale z tego co słychać, to na żywo wypadają znacznie słabiej niż na nagraniach, choć zawsze miło posłuchać ostrzejszego zespołu z dziewczyną na wokalu
A my gadamy, gadamy, gadamy, podczas gdy na scenie gra...
Poise Rite - nic nie umiem powiedzieć na temat tego zespołu Ale jakby zagrali ciekawie to myślę, że coś by dotarło do mego ucha
Na koncert CKOD zrywamy się z Zuchem pod scenę (reszta chyba została) bo on tę kapelę uwielbia a ja nigdy nie słyszałam na żywo... Gdzieś po drodze miga mi flaga farbenowej ekipy ze Żnina Spotykamy Janczasa (festrock.pl w silnej ekipie na Jarocinie) i KrzyśkaZSA (ciekawe kiedy usłyszę The Stylację na żywo)
Cool Kids of Death - fantastyczny koncert. CKOD, które zachwyciło mnie pierwszą i czwartą płytą (choć na drugiej i trzeciej też lubię niektóre kawałki), brzmi według mnie na żywo jeszcze o niebo lepiej. Niesamowicie roznosi wokalistę energia, a dźwięki wydaje z gardła niesamowite. Dla mnie bomba. No i w końcu zobaczyłam też Wandachowicza (a bas na Afterparty to jest coś) ...i w ogóle zaczęli utworem "Mamo, mój komputer jest zepsuty", potem "Afterparty", a ze starości było i "Generacja nic" i "Piosenki o miłości". Raj na ziemi
Po CKOD spotykam się z dawno niewidzianym Mrówkiem, wymieniamy się newsami (ależ on teraz szaleje - druga młodość normalnie ) Dowiaduję się, ze reszta nieznanych mi jeszcze osób z forum Lao Che przyjdzie dopiero na swój ulubiony zespół (zgadnij jaki...) i kapelę grającą przed nim posłuchaliśmy w dwójkę.
Vavamuffin - Vava nie daje słabych koncertów i tak było również i tym razem. To że podobają mi się w tym roku (juwenalia poznańskie i Jarocin) dużo mniej niż rok temu (sporo występów) to chyba fakt, ze trochę mi się gust zmienił. Ale nowości niektóre bardzo ciekawe, zwłaszcza "Radio Vavamuffin" - to będzie hit, to pewne Mnie i Mrówka ucieszyło, że Pablopavo powiedział, ze to dla nich zaszczyt grać przed Lao Che, "najlepszym zespołem w Polsce"
Przed Lao Che pojawia się forum tej kapeli i poznaję mnóstwo osób naraz - nie wymienię wszystkich, ale od dawna chciałam poznać tę ekipę - Nati najlepiej boksuje w tańcu, Ruda102 ma najfajniejsze koszulki (cóż, tak to jest, jak się ma jakieś konszachty także z forum Pidżamy Porno), Quos najlepiej poguje (i ma fajny sprzęt ...do nagrywania), Calinoe ma najfajniejszy wóz na picie w deszczu, Asta87 jest najmłodszą z najfajniejszych i też jest pidżamowa, a tak w ogóle ekipa ta okazała się równie niezawodna, jak można z relacji na forum wywnioskować.
Lao Che - największy niedosyt na całym festiwalu jak dla mnie. Nie słyszałam wcześniej materiału gospelowego na żywo (a z tych kilku nagrań live wiem, że wypada koncertowo fantastycznie), a występ jest bardzo krótki, z jednym bisem wymuszonym jakimś cudem. Ale wspólna zabawa z ludźmi znającymi każde słowo Spiętego i każdy sampler Denata - bezcenna (chociaż szkoda że nie było wołania "ku-ku-ry-dza" po stachowym motywie). Tylko Mrówek stoi bez ruchu w pozycji zamkniętej (bardzo złej, jak mówił mój prowadzący od negocjacji ) no ale Mrówek tyle koncertów Lao Che słyszy ostatnio, że ten pewnie istotnie wypadł blado no i rzeczywiście szkoda, ze akurat w Jarocinie nie zabrzmiał cover "Ludzi wschodu" Siekiery. Publiczność doskonale się na Lao Che bawi - choć nauczona doświadczeniem z Końca Świata namówiłam wszystkich, by stanąć trochę z boku to kocioł i kurz nas dopadają nas i tak
Peter Murphy - co i jak gra, nie mam pojęcia, bo jestem gdzie indziej
Po Lao Che i krótkiej wizycie w namiocie (dobrze, ze mnie Kaloryfer namówił, by zaniosła jego rzeczy bo przynamniej ubrałam się cieplej, co mnie później uratowało) zaczynamy się integrować na trawiastym parkingu koło wozu nazywanego quosowym, choć należącym raczej do Calinoe. Mrówek częstuje szampanem za 11 złotych (fakt, ze chciał normalny, a to inni złośliwi kupili mu taki drogi i kazali tyle kasy oddać), potem ekipa rzuca się na piwa (ja się już pogubiłam które było czyje i kto komu wypił...) I zaczyna lać, najpierw twardo siedzimy jak niby nic na integracyjnej trawce, potem zaczyna się narzekanie na deszcz, co rudzielcom farbowanym kolory zmywa i etapami uciekanie do wozu (a ileż osób się w nim zmieściło ) W wozie jemy czyjeś Delicje, ktoś komuś znów piwo wypija, ale na szczęście rychło przestaje padać i idziemy na...
Strachy na Lachy - to był wyczekiwany koncert. Wprawdzie cały materiał słyszałam już na prapremierowym koncercie w Pile i nie był on dla mnie takim zaskoczeniem jak dla innych, ale też w Pile z gości był tylko Tomek Kłaptocz, a w Jarocinie Spięty, Budzy, Gutek i Renata Przemyk nadają zupełnie innego charakteru wykonywanym utworom. Niektóre aranżacje są według mnie kapitalne (np. "Wariat" Rejestracji) , niektóre może trochę mniej ale też ciekawe (np. "Fabryka" Dezertera). Świetne są towarzyszące koncertowi animacje z lego - kawał dobrej roboty. Mnie osobiście trochę denerwuje grabażowa konferansjerka ("chcę widzieć wasze ręce", "kocham Was" , ale akurat innych to zachwyca, więc widocznie maruda jestem Za to ciekawe są zapowiedzi Grabaża dotyczące okoliczności poznania przezeń oryginałów (zazwyczaj te poznanie jakoś wiązało się z jarocińskimi festiwalami). Ogólnie rzecz biorąc -cały pomysł "Zakazanych piosenek"wydawał się być jakby zaprojektowany pod ten festiwal, choć te utwory w wersji strachowej były wykonywane wiele razy wcześniej i pewnie będą wykonywane wiele razy później.
Po Strachach jakoś gubi mi się ekipa miłośników Lao Che, wiec podchodzę bliżej sceny posłuchać...
Asian Dub Foundation - fantastyczna sprawa. Słyszałam wiele dubu wcześniej, ale widocznie wyłącznie ten słaby, a tu w dodatku dołączyły się elementy indyjskie. Rewelacyjna rzecz. Z tym, ze po gdzieś pięciu utworach czuję, ze mi uszy odpadają (całość jest ustawiona niesamowicie głośno, o dominujących basach nie wspominając), więc muszę się cofnąć.
Wycofując się spod sceny spotykam Mańka i Lo ze Strachów, gdzieś tam w zasięgu wzroku biega też Grabaż, ale tłum fanek robiących z nim sobie zdjęcia zniechęca mnie do biegania za nim w celu przywitania Zupełnym przypadkiem zauważam w tłumie KrzyśkaZSA, a on doprowadza mnie do reszty ekipy. Janczas i Krzysiek szybko się zmywają (mieliśmy pogadać następnego dnia przed ich wyjazdem, ale się nie udało niestety), z Czufą, Kaloryferem i Zuchem stajemy pod budką z jedzeniem. Po wyjaśnieniu gdzie "przepadłam" (stęsknili się za mną od CKOD czy jak ?) Kaloryfer i Zuchu szybko recenzują sobie, kto co ostatnio słuchał i dlaczego dana rzecz ich (nie) zachwyciła. Ledwo kończy grać Asian Dub Foundation zaczyna nieźle lać. Długo nas chroni daszek od budki z jedzeniem, ale w którymś momencie właściciel stwierdza, że zamyka i w największym deszczu biegniemy do namiotów, ja na szczęście w kurtce, niektórzy hardcorowcy w krótkich rękawkach.
W namiocie odkrywam, ze zacinający deszcz jakoś dostał się do wnętrza (jak? nie mam pojęcia) i mam zalany śpiwór. Zakładam zatem na siebie wszystko co mam (dwie pary spodni, dwa polary itd) I zasypiam gdzieś przed drugą choć jest mi trochę zimno. Na szczęście nikt nie produkuje mi się w repertuarze Feela pod namiotem (jedyny plus deszczu).
NIEDZIELA, 20.07.2008
Gdzieś po czwartej budzę się z zimna (jakby znów się nie wyspałam?) i odkrywam, że na zewnątrz świeci słońce. Choć na dworze też zimno wychodzę (i znajduję pod namiotem jeden kupon na piwo ) i suszę śpiwór na słońcu. Oprócz kilku najtwardszych miłośników piwa (bar na polu namiotowym działa!) wszystko wokół śpi. Po dwóch godzinach (ach, jakaż szkoda, ze nie wzięłam jakiejś książki) śpiwór mam suchutki, kładę się do namiotu i nie wstaję do dziesiątej, Dredzik już kończy swoją bytność na festiwalu i wygrzebuję się z namiotu, by się pożegnać, ale kładę się z powrotem, choć Zuchu stara się mnie wyciągnąć. Gdy w końcu wstaję w miarę rześka Czufy i Zucha już nie ma (wizyta na basenie nr 2). Zjadam śniadanko (jak dobrze mieć zapasy i nie musieć się nigdzie ruszać po jedzenie od rana).
W międzyczasie ekipa basenowa wraca i idziemy na miasto. Po drodze wpadamy na ekipę forum Lao Che - wszyscy jakoś przetrwali ulewę w wozie lub namiotach na parkingu [!]. Mrówek wciąż jest, choć miał być jeden dzień, potem się dowiedziałam, ze został mimo braku biletu, namiotu i wszystkiego, a w dodatku wracał do domu stopem drogą zdecydowanie okrężną - no ale pankrok to nie rurki z kremem czy jakoś tak Żegnamy się (tym razem ostatecznie, choć Mrówka spotkałam kilka dni później w Warszawie, jak przyjechałam na rozmowy kwalifikacyjne do pracy) i idziemy na rynek, dla odmiany do dnia poprzedniego drogą krótszą. Na rynku trochę krążymy, ekipa myśli co chce i w końcu wybór pada na restaurację. Jedyną restaurację w okolicy, co istotne.
Istotne, ponieważ w restauracji spotykamy między innymi Haresa i Siwego (od happysad), Człowieka-Łosia (z forum Lao Che i Kultu) oraz przede wszystkim Higuę, Skrzypola i Małego. I zaczyna się picie (zestaw Redds plus Tyskie plus napój alkoholowy na bazie rumu o smaku limonki naraz po dwudziestuparu latach abstynencji wstrząsa mną choć z drugiej strony myślałam, ze będzie gorzej ). Długo czekamy aż ekipa zdobędzie jedzenie (ach, cóż to była za kolejka) ale Skrzypol i Mały opowieści snują tak niezwykłe (np. jak zarobić a nie stracić będąc na festiwalu zagranicznym), że nie nudzę się ani chwili. Ponieważ bardzo chcę usłyszeć na żywo Orchid, więc w wyliczonym czasie żegnam się z ekipą i biegnę (lekkim zygzakiem, o zgrozo) w kierunku terenu festiwalowego. O ile wiem, reszta ekipy pije razem dużo i różnorodnie aż do Much
Orchid - mimo wyliczenia nie docieram na czas na ich koncert, bo zaczynają o 15-20 minut wcześniej. Z pola namiotowego słyszę tylko jeden utwór. Ci co słyszeli całość twierdzą, że nie było najlepiej. Muszę kiedyś dorwać ich na jakimś poznańskim koncercie i stwierdzić czy istotnie w wersji live nie dorównują świetnym według mnie nagraniom.
Docierając pod scenę już po Orchid spotykam Skolmona i NonBonTon. Razem odpoczywamy, rozmawiamy, słuchamy kolejnych kapel.
Hatifnats - dużo mówi się o tym zespole pozytywnie, ale mnie rozczarowują bardzo. Smęcenie bez treści, jak dla mnie. W dodatku, gdybym nie widziała ich na własne oczy, przysięgłabym ze śpiewa dziewczyna
Paprika Korps - dobry zespół, ale według mnie koncert słaby. Z nieznanych przyczyn wybrali spokojniejsze utwory i nie znaleźli miejsca dla żadnego z dobrych kawałków zespołu po polsku. Choć trzeba przyznać, ze wiele zespołów reggae może Parikom długo zazdrościć, zanim osiągną zbliżony profesjonalizm, to tym razem nie przełożyło się to na dobrą energię na występie.
laureaci - specjalnie pomijam obie nazwy na R, bo po pierwsze mi się mylą (chyba Rockaway miało nagrodę publiczności a Reverox jury?) a po drugie obie kapele mnie nie zachwyciły (w przeciwieństwie do wspominanego już Chemical Garage, które zajęło drugie miejsce według jury). W każdym razie laureat publiczności nie zagrał, bo wokaliście akurat rodziło się dziecko, a laureat jury zasmęcił strasznie, choć przyznaję, że dwa utwory z siedmiu mogę uznać za w miarę ciekawe.
Gdzieś podczas grania laureatów Skolmon i NonBonTon znikają mi na dłużej zostawiając ciastka do zjedzenia () i poduszkę do popilnowania [!]
Blood Red Shoes - na scenę wychodzą tylko dwie [!] osoby (pierwsza to gitara i wokal, druga to perkusja i wokal), a dają czadu, jakby w kapeli było co najmniej pięć osób. Jak dla mnie jedno z większych odkryć. Na pewno też długo nie zapomnę gitarzystki z podręcznikowym przykładem emo-grzywki - w ogóle nie było jej widać oczu
Podczas Blood Red Shoes wracają Skolmon i NonBonTon po poduszkę i mogę iść pod scenę (bo jakoś moja wyobraźnia nie ogarnęła opcji pójścia pod scenę z poduszką ) Przed Muchami długo szukam największego znanego mi fana tego zespołu i jakoś w ostatniej chwili znajduję Zucha, choć pod sceną było już ludzi sporo.
Muchy - nie ma jak spędzić pół życia w Poznaniu i najbardziej znanego poznańskiego zespołu nie słyszeć na żywo. Mnie się to udało i dopiero na Jarocinie nadrobiłam zaległość. Muchy wypadły moim zdaniem bardzo dobrze, choć było słychać, ze wokalista miał problemy z głosem (efekt licznych konferencji prasowych i zajęć związanych z szefowaniem jarocińskiemu festiwalowi od strony muzycznej). Generalnie, jak zauważyłam, kto lubił wcześniej Muchy polubił jeszcze bardziej, kto za nimi nie przepadał utwierdził się w zniechęceniu. Niemal wszyscy obecni zapamiętają za to z pewnością wspólne z przedszkolem festiwalowym wykonanie utworu "Runął już ostatni mur"
Gdzieś po Muchach realizuję mój szczęśliwy kupon spod namiotu - żal żeby się zmarnował (czwarte niedzielne piwo )
Tilters - bardzo dobry, przekrojowy koncert z wieloma piosenkami zarówno Tiltu jak i solowych Lipińskiego tak pamiętnymi z różnych względów (piosenki z filmu "Słodko-gorzki", utwory takie jak "Mówię Ci że", "Miasto wciąga", "Jeszcze będzie przepięknie" czy coverowany dzień wcześniej przez Strachy utwór o szarych masach, tytułu nie pomnę).
Po tym koncercie idziemy na piwne tereny i spotykamy zarówno Skrzypola jak i chłopaków z Chemical Garage. Skrzypol stawia wszystkim piwo (znowu? to już moje piąte tego dnia i czuję, że musi być ostatnie). Spotykamy też 16-letniego brata jednego z gitarzystów Chemical Garage, którego osobowość i opowieści (zwłaszcza ta z motywem ucieczkowo-policyjnym) rozbroiły nas chyba najbardziej tego dnia - niesamowity gość. Skrzypol znów chce we mnie wmusić piwo i mówię mu po prostu, że nie mogę więcej bo "pierwsze piwo w życiu wypiłam przedwczoraj" - dzięki czemu przez kolejną godzinę muszę go przekonywać, ze to nie żart, cóż, widocznie jestem niewiarygodna Do końca dnia odmówiłam chyba z kilkunastu dalszych kolejek i nie wiem, jak wytrwali to ci, co się nie uchylali, za to zafundowano mi słynną mega bułę z tej budki, pod którą był after pierwszego dnia. I ci wszyscy, którzy zarzekali się, że nie muszą jeść, skoro piją [!] gnają za chwilę w to samo miejsce i budka z mega bułami zarobia na naszej grupie niemało. A w międzyczasie z daleka słyszymy jak gra...
The Subways - podobno zagrali fantastycznie. Cóż, nie udało mi się przekonać Muszę się zapoznać z repertuarem tej kapeli, skoro wszyscy tak ją chwalą
Przy pierwszych dźwiękach Kultu Zuchu i Skrzypol odstawiają piwa (naprawdę) i ruszamy pod scenę. Skrypol zaimponował mi tym, że mimo naprawdę gęstego tłumu w chwil kilka mam świetną miejscówkę pod samą barierką i mogę swobodnie przyglądać się całej hecy z bliska a zwłaszcza memu ulubionemu kultowemu muzykowi czyli Januszowi Zdunkowi od trąbki. Dopiero pod koniec koncertu zaczynają się przepychanki pod sceną i kopanie po nogach [!] w celu wypchnięcia z mojej miejscówki - nogi mam posiniaczone jeszcze dziś i to najbardziej w życiu
Kult - jeszcze nie byłam nie tylko na złym ale nawet na średnim koncercie Kultu, ale ten był bardzo dobry (chyba tylko ten poznański na Malcie, z którego było DVD, był lepszy). Świetna setlista, ekipa w jak najlepszej formie, publiczność znająca każde słowo - godne zakończenie całego festiwalu.
Po koncercie ekipa znów siada do piw, spotykamy starą gwardię pamiętającą poprzednie festiwale. Zanosi się na deszcz i pamiętni poprzedniej nocy zawczasu biegniemy z Zuchem na pole namiotowe po pożegnaniu się ze Skrzypolem. Zuchu mówi, ze muszę nastawić budzić na 5.30 by się z nimi pożegnać. Kładę się do namiotu i od razu zasypiam.
PONIEDZIAŁEK powrotny, 21.07.2008
Budzik dzwoni ...a sąsiadów już nie ma, musieli pobiec na pociąg do Ostrowa Wlkp wcześniej. Potem dowiaduję się, że łódzką część wagonów z dużymi problemami docierała z Ostrowa do Łodzi i Zuchu miał powrót z przygodami. Zauważam, że ...znów mam mokry śpiwór (jakim cudem? dobre pytanie), tym razem nie suszę, tylko zwijam do reklamówki by tak wziąć do domu. Skoro już nie śpię, wstaję i nie mogę się nadziwić, jak sporo ludzi już wyjechało. Ponieważ mam sporo czasu, idę jeszcze do sklepu na śniadanie, wracam, zwijam się, wędruję na dworzec ...i ciut błądzę, jadę pociągiem (całkiem pustawym) do Poznania.
W Poznaniu zgodnie z umową idę do Mamy do pracy i jedziemy razem autem do Chodzieży, tam szybko się kąpię i jedziemy do Ujścia do dentysty [!] W końcu o szóstej po południu jestem w domu, kładę się I śpię non stop do szóstej rano następnego dnia, by wstać, jechać z Tatą do Poznania na uczelnie by mi zabrali legitymację (Jarocin ostatni taki tani wyjazd ), a kolejnego dnia jadę na dwa dni do Warszawy by szukać pracy (i przy okazji znów spotkać Mrówka) i w ogóle życie toczy się (dość szybko) dalej i dopiero tej nocy z piątku na sobotę mam czas napisać tę relację A przeziębiłam się paskudnie nie w Jarocinie mimo tych kilku mini-powodzi, ale już w Warszawie i teraz piszę i smarkam
Warto było jechać w tym roku do Jarocina? Jeszcze jak Za rok też chcę!
PODZIĘKOWANIA DLA:
*** Dżekiego - za wspaniały koncert, niesamowity after i jedno piwko
*** Czepka, Szymka, Wojtka, Łukasza - za wspaniały koncert
*** Bartka i reszty chłopaków z Chemical Garage - za świetny występ i wspólne imprezowanie
*** Lo i Mańka ze Strachów - za to, że w największym tłumie zawsze można znaleźć krajan pilsko-chodzieskich
*** wszystkich zespołów na festiwalu - za świetne granie i stworzenie nam trzydniowego święta
*** Czufinki - za pierwsze spotkanie od dawna, za rozbicie namiotu, za focenie z poświęceniem, za wszystko - było świetnie
*** NonBonTon - za pierwsze spotkanie, za ciekawe dialogi, za wspólne słuchanie Nosowskiej, za motyw z bitą śmietaną oraz poduszką
*** Krasnala - za odwagę oddania się wampirom za pierwsze spotkanie i wspólne szaleństwa pod sceną
*** Olgi/Wiewióry - za pierwsze i oby nie ostatnie spotkanie, zapraszamy na forum ...i za to, ze się nie zdziwiła (i mnie poznała) gdy zadzwoniłam do niej w pewnej sprawie dzień później
*** Farbenki - za kolejny wspólny Jarocin, za to, że tym razem się nie minęłyśmy i za to, że chodziła z pluszowym żółwiem
*** Rudej102 - za spotkanie wariatki mającej świra na punkcie Pidżamy, Lao Che i farb do włosów
*** Asty87 -za poznanie w realu osoby, która gdzieś tam zapadła mi w pamięć przy przeglądaniu forum pidżamowego
*** Nati - za to, ze broni honor pań z dziekanatu i że naprawdę jest tak świetna jak mówią
*** Calinoe - za możliwość poznania i za wóz-schron
*** Persa - za kolejne spotkanie
*** Zucha - za to, że jesteśmy na dobre i na złe, za szczere rozmowy, za (jak zwykle) teksty z kosmosu, za zdecydowaną opinię na każdy temat, za to jedno piwko czy dwa - za cały festiwal ale za Feela nie dziękuję
*** Kaloryfera - za namiot za cierpliwość do mnie i za to, ze zawsze można na niego liczyć
*** Dredzika - za pierwsze spotkanie, za karmienie potrzebujących (czytaj mnie), za wspólne rozmowy i łażenie nawet bez celu, za wspólne szaleństwa pod sceną na Końcu Świata
*** Skolmona - za możliwość poznania w realu, za wspólne wygłupy i rozmowy, za śpiewanie mi "Kochanej", za niezłe zdjęcia z najlepszymi nazwami (tym razem nazwami folderów ) - za wszystko, do następnego spotkania!
*** Higuy - za niestrudzone focenie i patenty na opornych oraz za ciekawe opowieści
*** Skrzypola - za możliwość poznania tak niezwykłej osobowości i za powołanie fundatora
*** Małego - za to, ze ciągle ktoś go szukał, a jak w końcu się znalazł, okazał się być bardzo ciekawym człowiekiem
*** Mrówka - za kolejny wspólny koncert i za młodość duchem
*** Quosa - za pogowanie jak trzeba i zapał do nagrywania
*** Janczasa - za kolejne spotkanie mojego ulubionego szefa (mam nadzieję znów znalezienia czasu i wzięcia się do pracy...)
*** KrzyśkaZSA - za możliwość poznania
*** 16-letniego brata gitarzysty Chemical Garage - za całokształt
*** Brakola - za ciekawe pogawędki, czekamy na zdjęcia!
*** Pesto - za to, ze wszędzie go pełno
*** Wiwaldiego - za to, ze w końcu go poznałam
*** Człowieka-Łosia - za poznanie legendy ...po koszulce z nickiem na plecach
*** Siwego - za to, że mnie poznał i za dylematy zawodowca na wakacjach
*** Haresa - za sympatyczny klimat w jarocińskiej restauracji (noszenie cukru łyżeczkami) i za pewną wiadomość, co dobrze nastraja na przyszłość
Ostatnio zmieniony przez mgła dnia Sob 15:50, 26 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
farbenka
Kiełkujący Korzonek
Dołączył: 22 Lip 2008
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Żnin Płeć:
|
Wysłany: Sob 10:59, 26 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
mgła napisał: | Na lewo od nas sytuuje się także Farbenka z aparatem (jak można było zrobić przyzwoite zdjęcia w takich warunkach nie mam pojęcia) |
zdjęcia wyszły boskie!!!!
mgła napisał: | długo później spotykam niewidzianą od poprzedniego dnia Farbenkę, która pyta, czy słyszałam taki fajny zespół ...Chemical Garage ) |
Chemical Garage powalili mni bardziej niż Kumka Olik rok temu. Uważam ich za odkrycie roku.
mgła napisał: | po drodze spotykam Farbenkę i w końcu poznaję Wiwaldiego |
czy ty czasami nie poznalas go rok temu wtedy kiedy my sie minelysmy?
mgła napisał: | *** Farbenki - za kolejny wspólny Jarocin i za to, że tym razem się nie minęłyśmy |
do zobaczenia za rok;p
a swoją relacje napisze jak bede miala troszke wolnego czasu;p
Ostatnio zmieniony przez farbenka dnia Sob 11:06, 26 Lip 2008, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
marusia
Głęboko Zakorzeniony
Dołączył: 12 Mar 2008
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Rawa Mazowiecka/ Wrocław
|
Wysłany: Sob 13:48, 26 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
cud miód malina Mgło xD dzięki za obszerną i szczegółową relacje i wielki szacun dla Ciebie że Ci się chciało niestety nie dane mi było być w Jarocinie więc przynajmniej mogłam sobie poczytać co się działo (; z początku przeraziłam się objętością, i co prawda czytałam to na raty ale za to od deski do deski (;
|
|
Powrót do góry |
|
|
mgła
Moskwicz Zwyczajny
Dołączył: 02 Kwi 2006
Posty: 272
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Chodzież/Wrocław Płeć:
|
Wysłany: Sob 15:09, 26 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
farbenka napisał: | mgła napisał: | po drodze spotykam Farbenkę i w końcu poznaję Wiwaldiego |
czy ty czasami nie poznalas go rok temu wtedy kiedy my sie minelysmy? |
Zdecydowanie nie ...pamiętałabym
marusia napisał: | z początku przeraziłam się objętością |
normalna reakcja, rzekłabym
|
|
Powrót do góry |
|
|
Czufinka
Przyjaciel
Dołączył: 11 Lip 2005
Posty: 669
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław Płeć:
|
Wysłany: Nie 14:13, 10 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
trochę późno, ale jakoś czasu nie było...
ogólnie bardzo fajnie pod każdym względem: muzycznym, organizacyjnym, i towarzyskim (!)
zdecydowanem faworytem festiwalu był dla mnie The Subways; spodziewałam się czegos niesamowitego, ale to co pokazali było 100razy lepsze. Świetna atmosfera, kontakt z publiką, 1000% energii... Cieszę się, że mogłam w tym uczestniczyć.
KŚ krótko zagrali, ale nie wszyscy moga zagrać na końcu. Miło było usłyszeć, a jeszcze milej "pokonwersować" po koncercie
ADF również wystąpili na poziomie. Właściwie to byli świetni, ale nie byłam jeszcze na ich kiepskim koncercie, więc też zbytnio mnie nie zaskoczyło, że było bardzo energicznie.
Wielkie ukłony w stronę Tomka Lipińskiego i Tiltu. Rewelacyjnie zagrali. Młode zespoły mogłyby się uczyć od nich. No i cudownie usłyszeć utwory ze "słodko-gorzkiego" na żywo.
Wyjazd był naprawde udany. Dzieki za mile spędzony czas forumowiczom, bo właściwie tyko z nimi przebywałam.
A i oczywiście nie mogę zapomnieć o Chemical Garage - mimo iż nie zdobyli nagrody na małej scenie, to wierze że przed nimi wiele dobrego związanego z muzyką. Poza tym mili chłopcy
ps. mam jeszcze drewienko na piwo... jakby kto potrzebował
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hell Boy
Gość
|
Wysłany: Wto 21:56, 09 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
The Subways chyba pomylili kategorie muzyczną. Metro to ciężki bit spuszczony najarany czarny łeb i szczerosc, spokojnie wylewająca się przez całe ciało a nie mosz z długimi piórami i napierdalanie w kotły.
Czufinka napisał: | zdecydowanem faworytem festiwalu był dla mnie The Subways |
Coś tu jest nie tak
|
|
Powrót do góry |
|
|
Skolmon
Czarny Rosjanin
Dołączył: 12 Lip 2007
Posty: 422
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Siedlce Nr buta: 48 Płeć:
|
Wysłany: Śro 15:01, 10 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Hell Boy napisał: | The Subways chyba pomylili kategorie muzyczną. Metro to ciężki bit spuszczony najarany czarny łeb i szczerosc, spokojnie wylewająca się przez całe ciało a nie mosz z długimi piórami i napierdalanie w kotły.
Czufinka napisał: | zdecydowanem faworytem festiwalu był dla mnie The Subways |
Coś tu jest nie tak |
A co jest nie tak w The Subways? Że nie napiżdżali stricte punkowo? Wyprostuj temat, bom ciekawy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
farbenka
Kiełkujący Korzonek
Dołączył: 22 Lip 2008
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Żnin Płeć:
|
Wysłany: Czw 22:51, 01 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
wiem ze strasznie szybko xD ale macie tu fotki KŚ [link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|